Blues i Ania

Dziś poznacie wyjątkowego beagla i Anię – jego właścicielkę.

Ich wspólna historia nie będzie taka łatwa jak Zmory i Kasi. Blues miał „przeszłość” a Ania podjęła się ciężkiej pracy aby zmienić jego przyszłość. Więc czytajcie moi drodzy 🙂

2

Kilka informacji o Was i Waszych psach

Prowadzę 2 strony- jedną o moich psach (Brutek i Blues-chłopaki beaglaki), a drugą o życiu z głuchym psem („Halo? Nie słyszę Cię„).  Zawsze marzyłam o psie i pewnego dnia ono się spełniło.Trafił do mnie młody beagle- Brutus, teraz już ma 6 lat. Kilka lat później zaczęłam działać jako DT(dom tymczasowy) i pewnego razu pojawił się pewien biały beagle zwany Blue. Jednak po dowiedzeniu się o tym, że nie słyszy postanowiłam zmienić mu imię. Głuchy pies z muzycznym imieniem?- czemu nie !  I tak oto ten biały beagle zamieszkał z nami, a Brutek został skazany na Bluesa 😉

Jak głucholec do Was trafił?

Blues trafił do mnie na DT (dom tymczasowy) wyciągnięty interwencyjnie z jednej z pseudohodowli. Miał być u mnie tylko na jakiś czas i trafić do nowego domku. Jednak jak dowiedziałam się, że jest głuchy  i ma pełno problemów i lęków postanowiłam go adoptować i nadal z nim pracować.

O początkach wspólnego szkolenia.

Początki szkolenia nie były łatwe. Blues miał ogromne problemy z socjalizacją. W pseudohodowli nie miał kontaktu z ludźmi, mieszkał tylko na podwórku, więc nieznane mu było życie w mieście. Każde wyjście na spacer  czy kontakt z ludźmi był dla niego ogromnym stresem. Jednak po włożonym ogromie czasu i pracy zaczął w miarę normalnie funkcjonować. Pracowaliśmy również nad za mocnym gryzieniem np. podczas zabawy. Borykaliśmy się również z agresją smyczową. Naszym problemem dalej jest nieodczytywanie sygnałów wysyłanych przez inne psy.  Blues zna kilka podstawowych komend gestowych potrzebnych nam do codziennego życia takich jak: siad, do mnie,stój/uwaga. Niestety uczenie się nowych rzeczy nie przychodzi nam szybko, bo Blues często się rozprasza i ma zwyczaj rozglądania się dookoła siebie i obserwacji co się dzieje w jego otoczeniu.

Czy wiadomo jak stracił słuch?

Nie robiliśmy żadnych badań, ale najprawdopodobniej Blues nie słyszy od urodzenia. Jest to związane z jego nietypowym umaszczeniem i rozłożeniem pigmentu.

Jak ludzie reagują na info, że jest głuchy?

Jedni są zaskoczeni, inni reagują na tą informację z litością „taki biedny piesek”. Jednak coraz częściej spotykam się z ciekawością. Ludzie pytają jak sobie radzę z głuchym psem, jak wydaje mu się komendy itp.

Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa?

Po tym jak dowiedziałam się, że nie słyszy miałam wiele obaw czy sobie poradzę, czy będziemy w stanie się komunikować. Jednak nie takie życie z głuchym psem straszne… 😉 Życie z głuchym psem nie różni się wcale od życia ze słyszącym psem. Stało się to dla nas codziennością- niekiedy nawet zapominam, że jest głuchy.  Gdybym znów miała możliwość adoptowania głucholca zrobiłabym to bez żadnych obaw 🙂

1 3 4 5

Jak widzicie praca z głuchym psem jest możliwa nawet po trudnej przeszłości. Ania włożyła mnóstwo pracy, wykazała się nieziemską cierpliwością i zaangażowaniem żeby Blues mógł normalnie żyć. Zaniedbanie pseudohodowli w kwestii socjalizacji zostało nadrobione z nawiązką.

Aniu, Blues – życzę Wam jak najlepiej. Mam nadzieję,że dalsza praca będzie tylko łatwiejsza!

Zmora i Kasia

Dziś kolejna historia o głucholcu! O swoim życiu z niesłyszącym psiakiem opowie nam Kasia. Jeżeli myślicie nad adopcją głucholca i boicie się tej decyzji to po tym poście mozecie zmienić zdanie! Więc zapraszam do lektury 🙂

12023083_948996955149261_646948537_n

Kilka informacji o Was i psach które są z Wami 🙂

Jesteśmy z panem P. parą, parą w której jedno ma meeega zajawkę na pieseczki a drugie niby też, ale jednak raczej jest od wykładania pieniędzy na ową pasję 😀 Najpierw Piotrek miał Chillę, totalnie nie miał znajomych psiarzy którzy mogliby go poinformować skąd psa nie kupować i jak powinno to wyglądać. Więc na portalu znalazł ogłoszenie o amstaffach za darmo. Chilla, bo tak ma na imię bullowa królewna na przestrzeni czasu okazała się bardziej pitbullem niż astem (co mnie raczej cieszy patrząc z perspektywy psich sportów). Ja za to, czyli Kasia zawsze marzyłam o psie i w końcu moi rodziciele wyrazili swą zgodę i otworzyli swoje portfele :p miałam wybór między yorkiem, westem i border collie- cóż wybór był prosty, chociaż nie ukrywam, że wcale nie chciałam bc. Na szczęście wybór okazał się trafny i tak, 20 lipca zamieszkał z nami mały, czekoladowy Raider który został przechrzczony na Rajka 😉 . Chilla ma 3 lata, Rajko 2 i tworzyli zgrany team który albo się przytulał, albo… bił 🙂 .

Jak głucholec do Was trafił?

Głucholec trafił do nas przypadkiem specjalnie 🙂 Otóż była pierwszym borderkowym szczeniaczkiem urodzonym w hodowli Kai, Ścigając Wiatr oczywiście facebook śmiał wyświetlić mi na tablicy zdjęcie tej uroczej piratki. Napisałam do Kai, że piękna, że pasowałaby mi do Rajka, że kocham split- face’y. Była zarezerwowana 😉 Po pewnym czasie Kaja napisała, że Remka (bo takie imie miała w hodowli) jest wolna i niehodowlana (niebieskie oko i tyłozgryz) jednak ja stwierdziłam, że wolałabym coś hodowlanego i zrezygnowałam. Potem jednak pojawił się temat, że młoda ma problemy ze słuchem, ale nadal miała trafić do odpowiedniego człowieka do Niemiec. Los jednak wybrał inaczej, dziewczyna się rozchorowała, zrezygnowała ze szczeniaka i wtedy Kaja napisała do mnie. Moje serce już wiedziało, ale Piotrek nie! Po kilku rozmowach stwierdziliśmy, że mamy czas, miejsce i możliwości i zakochaliśmy się w jej zdjęciach. Pamiętam, że jak Kaja ją wniosła do pokoju to oczy zalały mi się łzami Emotikon smile 🙂

O początkach wspólnego szkolenia

Początki zawsze są trudne….? Nie w naszym przypadku! Jeżeli chodzi o moje największe lęki to na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem. Zmora (takie imie dostała w domu, ponieważ budziła nas ok. 3 w nocy codziennie) jak na bordera przystało łapie wszystko w mig i w wieku 4 miesięcy odwoływała się przepięknie od wszelkich rozproszeń. Jest bardzo żarta i nasza konsekwencja i sowite nagradzanie dało efekty 🙂 Ciężko było dotrzeć do niej w przypadku zabawy zabawkami, ale to zepsułam ja i Rajko, bo on uwielbiał ją gonić gdy tylko miała coś w pyszczku i tak oto wszystko co trafiło do Zmorowej gęby oddalało się od nas z ogromną prędkością w dzikich pląsach :p Na chwilę obecną Zmora ma rok, aportuje, szarpie się, chodzi przy nodze, robi obroty w obie strony, siada, waruje, zostaje w miejscu, robi „wiewiórę”, staje na tylnych łapkach i wskakuje na ręce 😉

Czy wiadomo jak straciła słuch?Czy robiliście badania?

Zmora nie straciła słuchu 😉 W ogóle go nie poznała. Najprawdopodobniej jest to problem z pigmentacją ucha, bo na teście słuchu (BAER) wyszło, że sygnał nie przechodzi już przez ucho środkowe (albo wewnętrzne nie pamiętam :p )

Jak ludzie reagują na info, że jest głucha?

Reakcje ludzi są czasem komiczne a czasem pełne smutku i rozpaczy. Jedna osoba stwierdziła nawet, że to bez sensu mieć głuchego bordera i, że ten pies nigdy nie będzie szczęśliwy. Zazwyczaj ludzie pytają jak to się stało, często jest tak, że dziwią się, że pies może być głuchy, ale większość dopóki nie zaczynają do niej cmokać i nie mówię, że ich nie usłyszy w ogóle się nie domyśla 😉

Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa?

To mój pierwszy głuchy pies, pracowałam z głucholcem kiedyś, ale to był pies który nie znał smaku pracy z człowiekiem i bardzo się angażował. Ja jestem bardzo zadowolona ze Zmory co prawda czasem nie wiem jak np. ją skorygować kiedy na mnie nie patrzy albo nagrodzić kiedy zrobić coś super, ale również nie patrzy jednak są to takie mniej ważne rzeczy. Zmora jest raczej posłusznym pieskiem, jest kochana i jedyna w swoim rodzaju i od kiedy ją mam namawiam ludzi mających doświadczenie i inne psy (bo to jest bardzo ważne. każdy inwalida sobie poradzi z obstawą :p ) żeby kochali głucholce 🙂

12032516_948996921815931_739393678_n 12023270_948997551815868_1104377990_n 12000019_948996961815927_1543237013_n

Codzienne zmagania Kasi możecie na bieżąco śledzić TU 🙂

A my dziękujemy serdecznie za poświęcony czas! Mam nadzieję,że Wasza dalsza praca będzie równie owocna!

Zolinka i Monika

Dziś naszym gościem będzie Zolinka (którą możecie również znaleźć na FB) i jej właścicielka Monika. Zoli jak to bulterier jest niesamowicie pomysłowa i każdego dnia wystawia na próbę cierpliwość swojej „mamy” 😉 Więcej o Zolince dowiecie się z jej fan pejdża! A teraz zapraszamy do lektury 🙂

IMG_9125Zdjęcie Foto-Pieseły

Kilka informacji o Was i psach które są z Wami 🙂

Zolinka to suczka w typie bull terriera, jest częścią sporego stadka które zmienia swój skład ponieważ prowadzę DT i zawodowo zajmuję się psami. Na stałe mieszka z rodezjanem, bassetem, suką w typie rodezjana, niewidomą suką w typie sznaucera i kilkoma kotami.
Jak głucholec do Was trafił?

To była szybka decyzja – głuchy szczeniak szukał kolejnego, trzeciego już domu. Miała trzy miesiące. Nie wiadomo nic o jej pochodzeniu, poprzedni właściciele kupili ją z ogłoszenia od kogoś, kto wcześniej też ją gdzieś nabył, informacja o głuchocie była zatajona. Moje marzenie o buliku zostało spełnione z nawiązką 😉
O początkach wspólnego szkolenia

Priorytetem było szybkie nadrabianie socjalizacji, bo maluch miał już trzy miesiące. Szkolenie to zwykłe warunkowanie, tylko zamiast dźwięku były bodźce wzrokowe i dotykowe. Z nagradzaniem i motywacją nie było problemu. Trzeba się tylko trochę nachodzić i nauczyć się celnie rzucać. Zolinka szybko się nauczyła że jeśli coś koło niej spada, to trzeba się rozejrzeć.
Przez jakiś czas używałyśmy obroży wibracyjnej i działała całkiem dobrze, o ile pies nie był za bardzo zaaferowany otoczeniem, bo wtedy przestawał czuć drgania i obroża przestawała spełniać zadanie. Bulle mają dużą odporność fizyczną i czasem po prostu inne zmysły zagłuszają dotyk. Ale do zwykłego przywołania metoda sprawdziła się świetnie. Niestety Zolinka szybko zepsuła obrożę na spacerze i uznałam, że przy niej to zbyt duża inwestycja – nie kupiłam kolejnej.

DSCF8648
Czy wiadomo jak straciła słuch?Czy robiliście badania?

Zolinka jest białym bullterrierem, badania nie były potrzebne i nie mam też złudzeń że da się cokolwiek z tym zrobić.
Jak ludzie reagują na info, że jest głucha?

Zaskoczeniem, litością i zaciekawieniem – interesuje ich jak sobie radzę z takim psem.
Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa?

To kwestia przyzwyczajenia, w tej chwili prawie nie widać różnicy, pewne rzeczy odpuściłam skupiając się na najważniejszych. Psy i tak znacznie lepiej reagują na bodźce optyczne niż na głos, pozostaje tylko kwestia przestawienia się człowieka i baczniejsze zważanie na to, co się robi ze swoją postawą i rękami. Zolinka nosi przy obroży dzwonek, dzięki któremu mogę ją łatwo namierzyć. To dzwonienie słyszę w głowie już nawet śpiąc, ale bez tego byłoby trudno upilnować psa – Zolinka jest bardzo aktywnym i bardzo pomysłowym psem.
Słabo sprawdza się jako członek psiego stada, bo nie odbiera wszystkich komunikatów, nie ma też czucia w zębach i gryzie za mocno. W tej kwestii potrzebowała bardzo ścisłego nadzoru jako szczeniak, bo słabo zwracała uwagę na język ciała innych psów, trzeba było ją stopować, obserwować jej zabawy i reagować we właściwych momentach. Do tej pory to robię, tylko stało się to już moim nawykiem a Zolinka wie że czuwam i reaguje na mój ruch.

DSCF858010270847_738059189558429_1987519640_oZdjęcie Foto-Pieseły

Niewieszcie fto co Mama pisze o Zolince, to fszysko nieprawda jest! Zolinka ma fszysko fpożontku i wogule niema żadnego problemu tlyko Mama ciongle jakiś wymyśla, o.

Działka – czyli historia specjalna

Dziś będzie niecodziennie gdyż psiak o którym przeczytacie nie ma swojego domu i opiekuna który mógłby pokazać co znaczy ciepły kąt i ręce zawsze gotowe do miziania. Sunia którą za chwilę poznacie przebywa w schronisku w Elblągu i czeka na tego jedynego człowieka który zapewni jej poczucie bezpieczeństwa tak bardzo potrzebnego każdemu z nas. Moja gorąca prośba o udostępnienie tego posta dalej aby zwiększyć szanse Działki na adopcję i odpowiedzialny dom!

984265_329172253951079_4801874283364166303_nHistoria Działki rozpoczyna się w 2009 roku, w którym została odłowiona z elbląskich ogródków działkowych w zaawansowanej ciąży. Od samego początku sunia reagowała na niektóre dźwięki, lub nie reagowała na nie wcale. Wszyscy przyjęli zatem, że nie słyszy, choć do dzisiejszego dnia nie daje nam to spokoju i planujemy wybrać się z Działką na specjalistyczne badania słuchu (w Olsztynie jest Poliklinika która wykonuje badania BAER). Przez całe 6 lat, które sunia spędza w schronisku, zdarzały się incydenty, w których atakowała inne psy. Przez kilka pierwszych lat pobytu w przytułku Działką opiekowała się wolontariuszka- zaufały sobie na tyle, że sunia była puszczana luzem ze smyczy na długich i wyczerpujących spacerach. Same spacery i kontakt z człowiekiem sprawiają tej suni wiele przyjemności, ona kocha ludzi, przede wszystkim tych, którzy dają jej chwilę ciepła, czy zapewniają bezpieczeństwo. Ogon zawsze szybciej merda na widok dzieci, choć Działka ze szczęścia potrafi podgryzać, nie robi tym jednak nikomu krzywdy, przy tym jest karna i szybko się uczy. Opanowała chodzenie na smyczy, czy zakładanie kagańca w bardzo krótkim czasie. W 2014 roku do Działki po raz pierwszy uśmiechnęło się szczęście- niestety nie na długo. Znalazła dom, a chwilę później z powrotem wróciła do schroniska. Według relacji jej byłych „właścicieli” uciekła z posesji i goniła do innych psów. Miała wtedy cieczkę i pewnie to było powodem tych wędrówek, jednak ludzie, z obawy przed tym, że zaatakuje któregoś z psów sąsiadów, postanowili ją oddać… Po powrocie do schroniska została wysterylizowana i zyskała kolejną dobrą duszyczkę, pragnącą jej pomóc, zabierającą na spacery i dbającą o nią. Od niedawna udało się również zresocjalizować Działkę, jeśli chodzi o kontakty z innymi psami- wychodzi z nimi na spacery, nie przeszkadza jej ich płeć, czy wielkość. Działka może mieć już około 8-9 lat, ale to nadal żywy pies, w pełni sił. Uwielbia zabawę. Koty jej nie interesują.. Wolontariuszka, która się nią zajmuje naprawdę ją kocha i stara się zapewnić jej wszystko, co najlepsze- jednak sunia potrzebuje miejsca tylko dla siebie- potrzebuje SWOJEGO przyjaciela, opiekuna i przewodnika. Czy los się jeszcze odmieni? Czy ktoś da jej szansę i sprawi, że ta sunia choćby na ostatnie lata swojego życia naprawdę zazna, czym jest dom?

Zapytałam wolontariuszkę która opiekuje się Działką jak sunia reaguje na komendy optyczne bo to również ważna kwestia.

Na sygnały optyczne reaguje, patrzy i jest czujna.. na razie mamy za mało czasu aby szkolić ją. Jedno co ma wypracowane to to że jak podgryza jak się ją odpycha delikatnie i macha palcem to się wycisza.

10178060_315653181969653_120239322230583738_n 10360352_358239277711043_7995114080390727904_n 10502054_315653151969656_2811322257004788762_n 10846042_315652991969672_4008422018878929069_n 10854321_322295317972106_419094074028018211_o 10904572_324212104447094_2747499563241837008_o 10918927_324212117780426_8258557834449561103_o 11069397_355899381278366_4034998822232345042_nZdjęcia Małgorzata Wilińska

Mamy nadzieję,że historia Działki zakończy się happy end’em i dziewczyna znajdzie swojego ukochanego ludzia 🙂 Pamiętajcie o udostępnieniu suni!

Tuli i Karolina

Dziś (po małym poślizgu czasowym…) chcę Wam przedstawić Karolinę i jej adoptowaną sunię Tuli. Dziewczyny mimo trudności pracują zawzięcie 🙂 Oto przykład na to,że właściciele głucholców nie zawsze mają łatwo ale dzięki uporowi i miłości można wiele zdziałać!

01

 Kilka informacji o Was i Twoim zwierzyńcu 🙂

Mam na imię Karolina. Jestem ludzką mamą kilku zwierzaków: Tuli – suczka, Kicia – kotka oraz szczurów: dziewczynki –  Zuri, Ziva, Małpka, trzy Szczurkieterki (albinoski wyciągnięte z laboratorium, bardzo trudno je rozróżnić! Nie dość, że tak samo wyglądają, to mają prawie identyczne charakterki)  i chłopcy: Cziken i Mojo oraz tymczasy. Wszyscy są adoptowani, wykastrowani i, mam nadzieję, szczęśliwi. Staram się pomagać zwierzętom jak mogę-obecnie głównie szczurom. Jestem również mamą, już dorosłej, ludzkiej córki 🙂 oraz feministką.

Jak głucholec do Ciebie trafił?

W marcu 2013 roku musiałam niespodziewanie pożegnać się ze swoją ukochana sunią, Axą – suczka odeszła przez błąd lekarza weterynarii. Wiedziałam, że będę chciała przygarnąć jakiegoś psiaka, ale byłam w takim szoku po stracie Axy, że nie byłam w stanie adoptować jakiejś bidy od razu. Po jakimś czasie zaczęłam zwracać uwagę na ogłoszenia, szczególnie, że jedna ze znajomych wstawia na fejsbuku po kilka ogłoszeń o psiakach do adpocji dziennie. Na początku przeglądałam ogłoszenia o rudych suniach, podobnych do Axy, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. Pewnego dnia Alicja wstawiła na swoją tablicę FB ogłoszenie Tuli (która wówczas miała na imię Maja) i coś zaiskrzyło. Miałam ochotę od razu zadzwonić i po nią jechać, ale opanowałam się, bo przyszło mi do głowy, że nie dam rady z głuchym psem, ale nie mogłam przestać o niej myśleć i po kilku dniach zadzwoniłam. Jednak, przed adopcją, chciałam wiedzieć jaka będzie reakcja suczki na kota, ponieważ mam Kicię, która ma kardiomiopatię przerostową i nie chciałam narażać kota na zbyt duży stres. 
Wszystko zostało sprawdzone, miało być pięknie. Nie udało załatwić się transportu wtedy, kiedy chciałam, a postanowiłam wziąć sunię jak najszybciej (od momentu mojej decyzji o adopcji, to zabrania suni mineło ok tydzień). Ponieważ pracuję, chciałam zabrać ją kiedy mam kilka dni wolnych. Pojechałam więc pociagiem, z Warszawy do Radomia (suczka była tam w schronisku). I tak, na początku listopada 2014 Tuli zjawiła się u nas w domu. Okazało się, że opiekunowie suni minęli się z prawdą ogłaszając ją: miała mieć 3–4 lata – ma 6; była utuczona – wciąż się odchudza; na kota miała reagować spokojem – zbytnio się ekscytuje; miała dogadywać się z innymi psami – wykazuje do nich agresję. Jedyną prawdziwą informacją było to, że jest głucha. Miała szczęście, że trafiła na mnie, bo ja jej nie oddam- pracujemy razem i mam nadzieję, że będzie ok. Ale wiele psów, przez takie właśnie kłamstwa wydających, wraca z adopcji. Pół biedy, jeśli „nowy” właściciel odda psa, ale pewna część ludzi, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, po prostu wyrzuca zwierzęta. Trochę się rozpisałam, ale tak własnie Tulka trafiła do mnie. Imię też nie jest całkiem przypadkowe – Tuli znaczy „głucha” w języku indonezyjskim 🙂
O początkach wspólnego szkolenia
Zanim pojechałam po Tuli, zaczytywałam się w informacjach o szkoleniu głuchego psa. Fajnie, że jest ten blog, ponieważ większości o życiu z niesłyszącym psem dowiedziałam się z anglojęzycznych stron, po polsku jest niewiele rzetelnych stron. Cały czas jesteśmy w trakcie szkolenia, ćwiczymy same, miałyśmy jedno spotkanie z behawiorystką/trenerką. Przy adopcji dowiedziałam się, że suczka nie była nigdy szkolona, nie zna żadnych komend. Dodatkowo, wcześniej mieszkała na podwórku, miała mały kontakt z człowiekiem. Trochę obawiałam się, że sama nauczyła się pewnych reakcji na jakieś ruchy ludzkie, o których ja nic nie wiem i że będzie ciężko wprowadzić nowe. Wyszło na to, że nie jest tak źle. Na początek, uczyłyśmy się mieszkania w bloku – poszło szybciej niż się spodziewałam – suczka sikała przez 2-3 dni, klocki robila na dworze. Zdarzyły się jej jeszcze poźniej jakieś wypadki, ale z innych przyczyn niż nieumiejętność zachowania czystości w mieszkaniu. 
Kiedy jesteśmy w domu, nauka idzie dobrze. Suczka nawiazuje kontakt wzrokowy, bardzo chętnie wykonuje migowe polecenia jak już załapie o co mi chodzi. Przy misce jest grzeczniutka, mogę włożyć jej rękę do pyska w trakcie karmienia, w ogóle nie protestuje. Niestety, z kotem się nie dogadała, tak jak chciałam. Przez pierwsze kilka dni faktycznie nie zwracała uwagi na kotkę, ale jak kicia zaczęła wychodzić, reakcje Tul przekształciły się w nadmierną ekscytację.. Kicia wcześniej żyła w pelnej zgodzie z Axą, miałam nadzieję, że z Tul też bedzie ok. Nadal, kiedy zostają same, są w osobnych pokojach. Sunia już wie, że kota nie można za bardzo denerwować, bo można boleśnie oberwać, ale przez trudne początki, kotka nie ufa psu. Robią postępy, ale na pełną zgodę musimy jeszcze poczekać. 
Najtrudniejszym wyzwaniem są spacery. Poczatkowo, kiedy Tul widziała człowieka, szczególnie dzieci i ludzi z wózeczkami na zakupy lub inne psy, dostawała jakiegoś amoku, całkowicie mnie ignorowała, szarpala się, wyła, żeby tylko się dostać do „celu”. Zdarzały się sytuacje, kiedy musiałam jej założyć kaganiec, bo tak zawzięcie gryzła smycz, że obawiałam się, że przegryzie. Dlatego właśnie poprosiłyśmy o konsultacje profesjonalistkę. Trenerka podpowiedziała i pokazała mi co robić (właśnie sobie uświadomiłam, że muszę się odezwać na ocenę naszych postepów), więc ćwiczymy – codziennie, na każdym spacerze. Sunia zrobiła postepy, moim zdaniem całkiem spore- nie wpada w amok, nawiązuje kontakt wzrokowy, nie szarpie się jak szalona, przestała wyć. Nadal poszarpuje przy niektórych psach, szczególnie większych i tych rozwydrzonych, wyprowadzanych bez smyczy, mimo że się nie słuchają. Mam nadzieję, że dojdziemy do momentu, w którym suczka przejdzie obok drugiego psa patrząc na mnie, zamiast na niego 🙂 Uważam, że największym moim dotychczasowym sukcesem w szkoleniu jest nauczenie suni zabawy i przytulania. Tul nie wiedzieła do czego służy sznureczek czy piłeczka, a kiedy chciałam ja przytulić, denerwowała się i wyrywała. Całe szczęście, szybko odkryła, że to nic strasznego 🙂
1545542_687747647989420_5620777863658517438_n
Czy wiadomo jak straciła słuch?
Podobno Tuli urodziła się głucha ale badań nie robiłyśmy.
Jak ludzie reagują na informację,że jest głucha?
Są zdziwieni. Nie domyślają się, że sunia jest głucha. Najczęściej reakcje są pozytywne, sunia zrobiła furorę na osiedlu, szczególnie wśród ludzi starszych i dzieci, co mnie na początku bardzo dziwiło, ponieważ Axa uważana była za „groźną”, mimo, że była bardzo dobrze „wychowna”.
10458866_719662284797956_8124692978212750736_n
Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa? 
Zanim Tuli dołączyła do mojego stadka, po przeczytaniu różnych stron na temat życia z głucholcem, spodziewałam się większych trudności. W rzeczywistości, życie z psem niesłyszącym nie różni się aż tak bardzo od posiadania słyszących zwierzaków. Wiadomo, że są różnice, jak to, że pies nie czeka pod  drzwiami kiedy wracam z pracy, chyba, że akurat nie śpi i łazi po mieszkaniu. Pokazywanie psu, że się wychodzi z pokoju czy też dotykowe zwrócenie uwagi, aby pokazać komendę do wykonania ale nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe. Axa, mimo, że była słysząca, również znała bezgłosowe komendy. Dla mnie osobiście, najbardziej odczuwalną różnicą jest fakt, że nie puszczam suni na spacerach. Na krótsze chodzimy na dwumetrówce, na bieganie – na dziesięciometrowej lince.
03 08 lobuz
Dziękuję Karolinie,że zechciała dla nas napisać o sobie i Tuli 🙂 Jak widzicie każdy głucholec jest inny ale łączy je poświęcenie i oddanie Pańciostwa 🙂

Zibi i Natalia

Postanowiłam stworzyć małą serię wpisów o głuchych psach i ich wspaniałych właścicielach 🙂 W końcu staramy się pokazać,że z głuchym psem da się żyć ! Więc dziś przedstawię Wam Natalię – świetną dziewczynę (której nie zraziło 5 milionów pytań) o wielkim sercu oraz jej amstaffkę Zibi – sunię po przejściach która mimo wszystko cieszy się życiem.

IMG_1692Kilka informacji o dziewczynach 🙂

Moja Zibi, mieszaniec amstaffa ma ok. 7 lat. Jest głucha, przechodziła wcześniej udary, ma krzywą mordę po porażeniu mięśnia twarzowego, a kilka dni temu zdiagnozowano u niej chore serce. Mimo to, jest wesołą, przyjazną psiną, po której nie widać żadnych chorób i złych doświadczeń.
Trafiła do mnie w czerwcu zeszłego roku. Adoptowałam ją z Fundacji Niechciane i Zapomniane w Łodzi. Przebywała tam już kilka lat i miała za sobą nieudane adopcje. Kilka lat temu została adoptowana przez ludzi z Krakowa. Po roku znowu została porzucona i  trafiła na ulicę, a następnie do schroniska w Krakowie. Fundacja NiZ oczywiście odebrała ją, otoczyła ponownie opieką i zaczęła szukać domu. Rok temu Zibi znów przeżyła ogromne rozczarowanie, kiedy po jednym dniu w nowym domu wróciła do boksu w Fundacji. Osowiała suka zaczęła chudnąć, nie chciała wychodzić na spacery, kilka tygodni później  – podejrzenie kolejnego udaru. Aż któregoś dnia natrafiłam na jej zdjęcie.
Oczywiście decyzja o adopcji nie była łatwa. Starałam się podejść do tego bardzo odpowiedzialnie. Nie mogło być mowy o ponownym oddaniu psa – Fundacja jasno postawiała sprawę. Mogłaby już tego nie przeżyć. Niesłyszący pies, mieszaniec rasy postrzeganej przez społeczeństwo jako groźna i niebezpieczna, do tego z problemami neurologicznymi wszystko to było dla mnie nową sytuacją. Zibi jednak od pierwszych chwil zdobyła mojej serce. Jej radość na widok człowieka i łagodny charakter sprawiły, że postanowiłam się nią zaopiekować. Zanim ją wzięłam do domu byłam już umówiona na szkolenie. Moje obawy nie były bezpodstawne, ale na szczęście nie sprawdziły się, bo z Zibi nie ma żadnych problemów (poza tymi zdrowotnymi, ale jest pod świetną opieką i na razie nic złego się nie dzieje).

IMG_2057n
Zibi codziennie jeździ ze mną do pracy. Bardzo to lubi. Przeważnie „pracuje” na zapleczu, gdzie do dyspozycji ma dwie kanapy, fotel i „norę”. Czasem przemknie się do nas, do sklepu i jest wniebowzięta, kiedy spotyka klientów. Do tej pory wszyscy są nią zachwyceni, czasem dostaje mi się od klienta, ze chcę ją zabrać na zaplecze. Zimą drzwi są zamknięte, więc czasem pozwalamy jej się pokrzątać po sklepie i obwąchać wszystkie kąty. Latem musimy bardziej uważać, żeby nie wyszła sama na zewnątrz.
Wcześniej pracowała z nami Holka, która miała posłanie za ladą, a w ciepłe dni wygrzewała się na słońcu przed sklepem. Jednak z głuchą Zibi nie możemy sobie na to pozwolić. Oczywiście chciałaby witać wszystkich klientów, ale myślę, ze kanapa na piętrze jej to świetnie rekompensuje.

Jak trafiłaś na jej ogłoszenie?

Kiedy postanowiłam adoptować psa zaczęłam przeglądać strony internetowe łódzkich fundacji i schroniska. Wiedziałam, że ma być to niemłoda suka, taka, której trudno będzie znaleźć dom. Na facebookowej stronie Fundacji Niechciane i Zapomniane ujrzałam smutną mordkę Zibi, przeczytałam jej historię oraz apel o nowy dom. Po kolejnej nieudanej adopcji suka poddała się. Pojechałam do niej kilka dni później. Odwiedziłam ją chyba jeszcze 2 razy, a po tygodniu była już u mnie.

IMG_1946bmPoczątki wspólnego szkolenia?

Zibi miała już umówione spotkanie u szkoleniowca, zanim jeszcze do mnie trafiła. Nie miałam wcześniej głuchego psa i postanowiłam od razu wziąć się do roboty i zbudować z nią dobre relacje. Zibi nie znała komend i była strachliwa. Na szczęście nie przejawiała agresji. Zaczęłyśmy budować więź. Zrobiłyśmy to, na co pozwala praca na lince treningowej: podstawowe komendy na migi, przychodzenie na lekkie szarpnięcie, chodzenie przy nodze itd. Oczywiście wszystko za nagrody. Doszłyśmy do momentu, w którym należałoby zacząć pracować z psem spuszczonym ze smyczy. Tu konieczna była obroża wibrująca. Niestety nie stać mnie na nią na razie. Zibi nie jest typem psa, który sprawdza co chwilę, czy jestem przy niej. Myślę, że bez smyczy mogłaby oddalić się ode mnie za bardzo,  przebiec przez ulicę, albo skoczyć na kogoś z radości. Dlatego spacery odbywamy zawsze na długiej smyczy. Jest jednak szczęśliwa, a takie spokoje spacery są też wskazane ze względu na jej słabe serce.

IMG_1732Czy wiesz jak straciła słuch?

Nie wiadomo, kiedy straciła słuch. Na pewno kilka lat temu, raczej nie była to wada wrodzona. Kiedy ją adoptowałam wiedziałam, że jest w pewnym stopniu głucha. Fundacja nie miała środków na drogie badania. Trudno było też stwierdzić, czy Zibi jest całkiem głucha, czy częściowo  ponieważ na terenie Fundacji panuje zwykle hałas, szczekanie psów. W takich warunkach nawet zdrowe psy są podekscytowane i często nie zwracają uwagi na przywołanie itd. Po adopcji pojechałyśmy do Wrocławia do Kliniki przy Uniwersytecie Przyrodniczym na badanie słuchu (BEAR) i rezonans magnetyczny. Wynik: głuchota obustronna nieznanego tła. Mogło to być np. nieleczone przewlekłe zapalenie ucha. Mimo, że Pani doktor, która przeprowadzała badania stwierdziła, że głuchota jest całkowita, ja uważam, że Zibi jednak trochę słyszy. Przeważnie oczywiście reaguje np. na drgania powietrza. Ale ja wiem swoje i uważam, że Zibi czasem (jak chce) to słyszy 😉

A jak ludzie reagują na info, że jest głucha?

Nie zauważyłam strachu, ani zdziwienia. Ludzie od razu kochają Zibi i czasem mam wrażenie, że nie słyszą, co mówię, bo ważniejsze jest mizianie, zachwyty i całowanie w nos. Czasem dziwią się, że nie spuszczam jej ze smyczy, wtedy tłumaczę dlaczego i widzę zrozumienie.

Ogólne wrażenia z posiadania głuchego spa? 😉

Do wszystkiego można się bardzo szybko przyzwyczaić. Po kilku miesiącach życia z głuchym psem nie zauważam już tego. Jakoś nauczyłyśmy się siebie i nie przeszkadza mi to zupełnie. Jest nam pewnie łatwiej, bo Zibi to dorosły pies i wariactwa już jej nie w głowie. Ze szczeniakiem musi być trudniej. Jej głuchota nie przeszkadza mi mówić do niej. Myślę nawet, że moje ciągłe zachwyty i wyznania miłości dla słyszącego psa były by nie do zniesienia. 😉 To, czego się najbardziej bałam przed adopcją jest teraz zupełnie bez znaczenia. Oczywiście fajnie byłoby mieć dom z ogródkiem, żeby mogłaby trochę pochodzić luzem, pobawić się piłeczką bez linki plątającej się między łapami. Myślę jednak, że Zibi i tak jest szczęśliwa. A ja nie zamieniłabym jej na żadnego psa na świecie. 🙂

Dziękuję Natalii że zechciała podzielić się z nami swoją historią 🙂 Liczę, że kiedyś uda nam się spotkać 🙂

10462627_10152509642703856_7141518788059848704_n IMG_1695 IMG_2246