Weekendowe akcje

Ten weekend był bardzo pracowity dla nas obu 🙂 W zeszłym tygodniu dostałam zapytanie czy nie chciałabym wziąć udziału w akcji „NIE KUPUJ! ADOPTUJ!”. Po niewielkim namyśle wyraziłam zgodę i w sobotę udałam się do Galerii Bronowice gdzie cały event się odbywał. Wspólnie z głucholcem miałyśmy zaprezentować jak wygląda szkolenie psa głuchego no i opowiedzieć jak z takim psem się żyje 🙂 Alka wykazała się nieziemską cierpliwością. Mimo biegających dzieci była wpatrzona we mnie jak w obrazek. Z godnością weszła na podest i usiadła oczekując na kolejne polecenia kiedy ja odpowiadałam na pytania prowadzącej (Pani Marzanno serdecznie pozdrawiamy!). Pokaz był krótki – zademonstrowałyśmy podstawowe komendy które Biała ma opanowane do perfekcji. Na następny raz przygotujemy się lepiej z ciekawymi sztuczkami 😉

Po pokazie był czas na pytania i głaskanie mumina. I tu Alka również mnie zaskoczyła. Mało kiedy ktoś obcy do niej podchodzi i jej dotyka a tutaj miała okazję zostać wygłaskaną nie tylko przez dorosłych ale również przez dzieci. Siedziała spokojnie cały czas. W pewnym momencie podeszła do nas mama z dwójką dzieci (jedno w wózku spacerowym, więc mogło mieć ok 2-3 lat). Kiedy my byłyśmy zajęte rozmową,dzieciaczek z wózka głaskał Białą po plecach. Nagle się podniósł i oświadczył: A ja ją pocałowałem w pupę!

W niedzielę rano byłam na akcji w Krakowskim schronisku „Cztery kąty i pies piąty” którą zorganizowali wolontariusze. W godzinach 11:00 – 14:00 prezentowane były psiaki które oczekują na adopcję. Wolontariusze przygotowali również bazarek na którym były do kupienia koszulki, kubki, maskotki, smycze, zabawki i nasze ciasteczka (piekłam je 3 dni…Wycinanie malutkich, rozkosznych ciasteczek jest naprawdę męczące). Można było również porozmawiać z groomerem oraz zobaczyć pokaz szkolenia. Bardzo fajny event który miał na celu zaprezentowanie psiaków w warunkach innych niż schroniskowe. Kilka osób zdecydowało się na adopcje i pięciu szczęśliwców pojechało do nowych domów!

Po schroniskowej akcji znów przyszedł czas na wystąpienie w Galerii Bronowice 🙂 Alka mega zmęczona, pokładała się na każdej sofie (nie chciała leżeć na podłodze). Ale i tym razem udało się zaprezentować zdolności głucholca na scenie przed większą widownią. To kolejny plus posiadania niesłyszącego psa- nie rozprasza jej szum i gwar 😉

Po takim weekendzie – pełnym obcych ludzi, śliskich powierzchni i ogólnie nowych sytuacji Biała padła wykończona. Myślę, że ma dość publicznych wystąpień przynajmniej na jakiś czas 😉 Liczę, że chociaż część osób które miały okazję poznać Alkę zmieni zdanie na temat rasy. Jak dostanę zdjęcia z akcji w Bronowicach to podrzucę 🙂

A ja dziękuję Pani Agnieszce, Pani Aleksandrze, Pani Marzannie i Paulinie za możliwość wzięcia udziału w dwóch świetnych akcjach 🙂

21 DSC_9213 DSC_9214 DSC_9228 DSC_9277 DSC_9294 DSC_9374 DSC_9423 DSC_9505 IMG_1135 IMG_1175 IMG_1447 IMG_1468http://psiortal.pl/single,251,post

http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3837113,akcja-cztery-katy-i-pies-piaty-te-psiaki-szukaja-domu-zdjecia,id,t.html?cookie=1

http://www.galeriabronowice.pl/wydarzenia/823-nie-kupuj-adoptuj

Zdjęcia dzięki uprzejmości : Beata Raputa, Marcin Mucha, Aurora Pesonen

Zdjęcia Joanna Sułkowska

Świetna sesja, w miłym towarzystwie 🙂 Psy najedzone po koniuszki uszu 😉 Postarał się mój duet i pozował jak kazali (prawie zawsze….)! A oto efekty! IMG_6451.CR2 IMG_6456.CR2 IMG_6458.CR2 IMG_6466.CR2 IMG_6589.CR2 IMG_6594.CR2 IMG_6598.CR2 unnamed2 unnamed3 unnamed4 unnamed7

IMG_6464.CR2 IMG_6486.CR2 IMG_6494.CR2 IMG_6495.CR2 unnamed unnamed5 unnamed6Zapraszamy: https://www.facebook.com/pages/Joanna-Su%C5%82kowska-Fotografie/864664516929726?fref=ts  🙂

Kruche ciasteczka

20150415_214911

Od jakiegoś czasu szukałam przepisu na kruche ciasteczka które nie muszą leżeć w lodówce. Po dość długich poszukiwaniach postanowiłam sama coś wymyślić 😉 Pierwsza próba okazała się sukcesem i psy chętnie chrupią nowe smaczki. Dodatkowo smaczki są całkiem niezłe jako dodatek do piwa 😉 Odpowiednio doprawione mogą posłużyć i naszym psijaciołom i nam!

  • szklanka startego na drobnych oczkach sera żółtego
  • jajko
  • łyżka zwykłego oleju/oliwy/oleju z jakiejś ryby
  • 0,5 szklanki mąki + mąka do podsypania przy wałkowaniu

To nasza baza ciasteczkowa. Do tego można dołożyć rozmaite dodatki! Jeżeli mają być bardziej dla ludzi niż psów można dosolić, dodać ostrej lub słodkiej papryki w proszku lub co Wam wpadnie do głowy. Ja dla moich futer dorzuciłam :

  • łyżkę otrębów
  • łyżkę sezamu

Można też dołożyć suszoną lawendę,siemię lniane,szprotki czy co tam wymyślicie 🙂

Całą masę dokładnie zagniatamy. Ciasto powinno być plastyczne ale nie powinno się bardzo kleić do dłoni. Jeżeli jest za suche i się rozpada można dodać więcej oleju. Jeżeli jest zbyt kleiste dodajemy mąki (rodzaj mąki też możecie sami wybrać- zwykła pszenna,kukurydziana,żytnia…). Warto wsadzić nasze ciasto na chwilę do lodówki i dopiero zacząć wałkowanie. Ciasto nie powinno być zbyt grube – ok 2-3mm wystarczy. Wycinamy ciasteczka i układamy na wysmarowanej tłuszczem blasze. Piekarnik nagrzewamy do 200°C i po 5-10min wyciągamy gotowe chrupaki 🙂 Czas pieczenia zależy od grubości i wielkości naszych przysmaków. Jeżeli się rumienią to są gotowe!

Moje psy uwielbiają te ciastka i wystarczają naprawdę na długo! Im mniej mokrych dodatków (np szprotki,wątróbka,warzywa) użyjecie tym dłużej ciastka są zdatne do spożycia.

Mam nadzieję,że spodoba Wam się ten przepis 🙂 Jeżeli ktoś się pokusi o upieczenie naszych ciastek będę wdzięczna za zdjęcia! Najlepiej z Waszymi uśmiechniętymi psiakami 😉

20150415_214333

Zolinka i Monika

Dziś naszym gościem będzie Zolinka (którą możecie również znaleźć na FB) i jej właścicielka Monika. Zoli jak to bulterier jest niesamowicie pomysłowa i każdego dnia wystawia na próbę cierpliwość swojej „mamy” 😉 Więcej o Zolince dowiecie się z jej fan pejdża! A teraz zapraszamy do lektury 🙂

IMG_9125Zdjęcie Foto-Pieseły

Kilka informacji o Was i psach które są z Wami 🙂

Zolinka to suczka w typie bull terriera, jest częścią sporego stadka które zmienia swój skład ponieważ prowadzę DT i zawodowo zajmuję się psami. Na stałe mieszka z rodezjanem, bassetem, suką w typie rodezjana, niewidomą suką w typie sznaucera i kilkoma kotami.
Jak głucholec do Was trafił?

To była szybka decyzja – głuchy szczeniak szukał kolejnego, trzeciego już domu. Miała trzy miesiące. Nie wiadomo nic o jej pochodzeniu, poprzedni właściciele kupili ją z ogłoszenia od kogoś, kto wcześniej też ją gdzieś nabył, informacja o głuchocie była zatajona. Moje marzenie o buliku zostało spełnione z nawiązką 😉
O początkach wspólnego szkolenia

Priorytetem było szybkie nadrabianie socjalizacji, bo maluch miał już trzy miesiące. Szkolenie to zwykłe warunkowanie, tylko zamiast dźwięku były bodźce wzrokowe i dotykowe. Z nagradzaniem i motywacją nie było problemu. Trzeba się tylko trochę nachodzić i nauczyć się celnie rzucać. Zolinka szybko się nauczyła że jeśli coś koło niej spada, to trzeba się rozejrzeć.
Przez jakiś czas używałyśmy obroży wibracyjnej i działała całkiem dobrze, o ile pies nie był za bardzo zaaferowany otoczeniem, bo wtedy przestawał czuć drgania i obroża przestawała spełniać zadanie. Bulle mają dużą odporność fizyczną i czasem po prostu inne zmysły zagłuszają dotyk. Ale do zwykłego przywołania metoda sprawdziła się świetnie. Niestety Zolinka szybko zepsuła obrożę na spacerze i uznałam, że przy niej to zbyt duża inwestycja – nie kupiłam kolejnej.

DSCF8648
Czy wiadomo jak straciła słuch?Czy robiliście badania?

Zolinka jest białym bullterrierem, badania nie były potrzebne i nie mam też złudzeń że da się cokolwiek z tym zrobić.
Jak ludzie reagują na info, że jest głucha?

Zaskoczeniem, litością i zaciekawieniem – interesuje ich jak sobie radzę z takim psem.
Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa?

To kwestia przyzwyczajenia, w tej chwili prawie nie widać różnicy, pewne rzeczy odpuściłam skupiając się na najważniejszych. Psy i tak znacznie lepiej reagują na bodźce optyczne niż na głos, pozostaje tylko kwestia przestawienia się człowieka i baczniejsze zważanie na to, co się robi ze swoją postawą i rękami. Zolinka nosi przy obroży dzwonek, dzięki któremu mogę ją łatwo namierzyć. To dzwonienie słyszę w głowie już nawet śpiąc, ale bez tego byłoby trudno upilnować psa – Zolinka jest bardzo aktywnym i bardzo pomysłowym psem.
Słabo sprawdza się jako członek psiego stada, bo nie odbiera wszystkich komunikatów, nie ma też czucia w zębach i gryzie za mocno. W tej kwestii potrzebowała bardzo ścisłego nadzoru jako szczeniak, bo słabo zwracała uwagę na język ciała innych psów, trzeba było ją stopować, obserwować jej zabawy i reagować we właściwych momentach. Do tej pory to robię, tylko stało się to już moim nawykiem a Zolinka wie że czuwam i reaguje na mój ruch.

DSCF858010270847_738059189558429_1987519640_oZdjęcie Foto-Pieseły

Niewieszcie fto co Mama pisze o Zolince, to fszysko nieprawda jest! Zolinka ma fszysko fpożontku i wogule niema żadnego problemu tlyko Mama ciongle jakiś wymyśla, o.

Urodzinowy wpis – by Maciej

AL

Alcia ma swoje pierwsze urodziny. Daleki jestem od fetowania urodzin zwierząt i zawsze uważałem to za swego rodzaju fanaberię. Zwierzę to nie człowiek i świadomości swoich urodzin nie ma. Posiada jednak świadomość. Świadomość siebie, świadomość psa obok oraz swoich właścicieli. Właśnie w taki sposób chce spojrzeć na pierwszy rok życia mojego białego głuchego bulka. Właściwie prawie pierwszy rok wspólnego życia z naszą białą, głuchą bulinką.
Początek był trudny. Bałem się bycia z głuchym psem. Wydaje mi się, że bałem się bycia odpowiedzialnym za bula. Moje wyobrażenie tego związku było straszne. Cały czas walka o to aby nie zrobiła komuś krzywdy i w dodatku nam oraz naszej Dafce. Notoryczna walka na smyczy a przecież nie można spuścić takiej maszyny i to głuchej bo zapewne coś złego się stanie. Świadomość tego, że takiego psa to nie da się z innymi psami socjalizować, a Czarna tj. Dafka tylko na tym ucierpi. Nadmienię, że Dafka to mój piesek bez którego nawet do sklepu nie wychodzę, choć ona sama ma trochę za uszami i humory w stosunku do innych psów miewa i to często. Jednak Dafka to suczka z Huty 🙂 Moja ulubienica i zostanie wystawiona na taką próbę bycia z białym upośledzonym, nieprzewidywalnym bullem.
Tak właśnie wyobrażałem sobie to życie jako pasmo cierpień głuchego bulka, Czarnej Dafi i nasze. Nie było w tym wyobrażeniu szczęścia, uśmiechu, zabawy, czułości. Było cierpienie.
W głowie było strasznie a w realu…?
W realu jest wspaniale. Dzień zaczynam od spaceru z psami, ale to nie spacer jest ważny. Ważna jest ta chwila kiedy budzę Białą i ona otwiera te swoje skośne oczęta. Pamiętajcie-budzenie głuchego bula musi być delikatne aby się nie wystraszyło zwierzątko. Powiedziałbym,że musi być uprzejme, delikatne i dające przyjemność i psu i mnie. I jak ten buliczek wstanie to najpierw jak kot się przeciąga. Zaraz po tym się popatrzy tymi zaspanymi oczętami na człowieka. Po przeciągnięciu jest czas na przywitanie. To jest coś wspaniałego i rozczulającego. Ja siadam na podłodze w pokoju a Alcia przychodzi i wtula głowę w mój brzuch i każe się głaskać. Widzę tylko latający biały ogonek. Ze dwa razy spojrzy mi w oczy i znowu wtulanie się i ogonek, a potem do Madzi i to samo. Czasami jest tak, że Madzia śpi to wtedy ja mam tego tulenia więcej. To jest przyjemne. Takie witanie się to jest już naszą normą.
Co do witania się to jest jeszcze inny rodzaj powitania. To jest żywioł, latanie wokół człowieka, machanie nie tylko ogonem, a całym tyłem, zadnią częścią. Głowa w jedną, tyłek w drugą i to jest w stanie powalić człowieka jeśli się nie jest przygotowanym na taki taniec jak u krokodyla. Do tego wszystkiego dochodzi wspinanie się na mnie lub Magdę i kładzenie uszu po sobie. Czasami Alcia się zapomina i podgryza. To jest powitanie po powrocie z pracy. Wtedy psa zamykamy na chwilę w pokoju bo tego człowiek nie jest w stanie przyjąć a i bulinka się niepotrzebnie napędza.
Jeśli chodzi o powitania to w ciągu dnia jest ich kilka lub kilkanaście- bo wstałam, bo wyszłam z innego pokoju i Ciebie zobaczyłam, bo wróciłeś z zewnątrz i nie było Ciebie przez trzy minuty kochany człowieku. Biała wita się cały czas i to jest miłe.
Uwielbiam się z małą waflować. Tak jest kiedy po porannym spacerze mam jeszcze około 2 godziny do wyjścia. Siadam na pufie przed kompem i uczę się anglika, a mała leży na moich kolanach do góry brzuchem i daje się głaskać po brzuszku. Dafka do tego wszystkiego kładzie swój wielki pysk na mojej nodze i tak przepędzamy ten czas nauki i waflowania.
Mała bulinka uwielbia się bawić z psami. Od maleńkości została wyprowadzana na wybieg i socjalizowana ze wszystkimi psami jakie możemy napotkać, a ich właściciele nie uciekają ze strachu przed nami. Czasami wieczorami kiedy wychodzę na ostatni spacer spotykam się z naszym osiedlowym kołem miłośników psów i pozwalam sobie na puszczenie Alci luzem. Pies biega z innymi, patrzy na mnie i wszyscy jesteśmy spokojni, nawet jak idzie inny nieznany pies mała bardziej woli go oszczekać i zamanifestować „tutaj jestem”, aniżeli biec od razu ku nieznajomym.
Mała ma też i swoje ciemne strony. Jedną z nich jest uwielbienie do wyjadania resztek ze śmietnika w mieszkaniu oraz żarciu wszystkiego co popadnie na zewnątrz. O ile na spacery można założyć kaganiec to trudno to robić w domu cały czas. Jeśli już o tym mowa to bulinka ma taką małą przypadłość, że jest strasznie nerwowa przy jedzeniu i po powrotach ze spaceru. Wtedy to bardzo chce swojej starszej siostrze pokazać jaka to jest ważna i silna, i czasami rzuca się do Dafki. Raz Dafi pokazała jej dlaczego to ona jest nazywana Straszną Czarną, ale Mała z uporem maniaka robi to samo… Czasami odnoszę wrażenie, że robi to jak taki mały osiedlowy rozbójnik, który ma poparcie w osiedlowym siłaczu. Póki jesteśmy my i wie, że Dafi jej nic nie zrobi to startuje, ale jakby co do czego przyszło to nie wiem czy byłaby taka odważna.
Alcia ma wiele fajnych zachowań, które irytują nas, ale jeśli są częste i intensywne. Jednym z nich jest wchodzenie na stołek w kuchni i wyjadanie kotu karmy. Kolejne zachowanie które śmieszy, ale po czasie irytuje to wchodzenie na parapet, w pokoju od strony ulicy i oszczekiwanie wszystkiego co się Alci nie podoba. Różne osoby i maszyny się Alci nie podobają, a jeśli już wyrażać dezaprobatę to tylko na głos 😉 Szczekaniem. Choć psiak jest głuchy to jednak szczeka głośno i moim zdaniem za często. Wydaje mi się, że ona o tym wie bo jak ktoś się pojawia w drzwiach pokoju to bullinka przykuca na parapcecie i udaje niczym małe dziecko „mnie tu nie ma, nie widzisz mnie, to nie ja szczekałam”.
Kiedy maluch zbroi coś to patrzy tymi swoimi skośnymi oczami spod byka i czeka co zrobisz. Jeśli pogrozisz palcem żeby nie szczekała to ona specjalnie szczeknie i dalej będzie patrzeć i czekać czy szczeknąć na przekór czy tylko po to aby wkurzyć.
Co do relacji z ludźmi to Mała jest bullterierem, a więc zgodnie z ludowymi przekazami jest nazywana i opisywana w następujące sposoby: koza, owca, muminek, brzydal, to ten pies co ma 7 ton nacisku, to ten pies co jak złapie to nie puści, to ten pies co dusi, w życiu bym takiego brzydala nie chciała. Alcia nie słyszy i to chyba dobra adaptacja. Byłoby jej chyba żal tego, że jest tak nazywana ze względu na swoją fizyczność i przynależność do konkretnej rasy. Ona tylko popatrzy albo szczeknie i to jej jedyna reakcja. Jest takie powiedzenie, że jaki pan taki kram oraz że pies jest podobny do swojego właściciela. Zgadzam się z tym. Nie wszyscy na ulicy są tymi z którymi chcę rozmawiać. Dobieram sobie znajomych wg szczególnego klucza i odnoszę wrażenie, ze mój pies towarzysz ma tak samo.
Po roku życia z białym bullem nauczyłem się, że jest on dla mnie bardzo ważny. Zdarzyła się nam sytuacja kiedy daliśmy kość naszej bullince podczas spaceru. Oczywiście, jako, że Mała jest straszną pazerą, połknęła całą odgryzioną panewkę i ta stanęła jej w przełyku. Pies zaczął mi się przelewać przez ręce, a ja musiałem ją jakoś uratować. Kiedyś uratowałem ją kiedy krztusiła się kawałkiem skóry, ale to co przeżyliśmy ostatnio unaoczniło mi jak bardzo mi na tym psiaku zależy. Spanikowałem na chwilę i nie wiedziałem co robić, jednak po 10 minutach pomagania psu panewka została wyrzygana na mnie. Strasznie się wtedy bałem, Magda płakała. Alcia chciała dokończyć tą nieszczęsną przydużawą panewkę… tylko moje ręce na to nie pozwoliły. Otrzepała się, ale jeszcze kilka dni chodziła tam z partyzanta sikać i szukać czy nie odnajdzie kawałka kości który ją prawie zabił.
Niecały rok i zdałem sobie sprawę, że na tego psa mówię Ciapa, bo czego się nie dotknie to zaraz rozwali lub sobie tym krzywdę zrobi. Zdałem sobie sprawę jak bardzo byłem przekonany o tym, że głuchy pies to wyrzeczenia, a w rzeczywistości to pełnoprawny członek rodziny. Ktoś kiedyś powiedział mi na wybiegu, że z ograniczenia w postaci głuchoty to zdajemy sobie sprawę my a nasz pies działa w świecie takim jaki dostał i nie jest w nim wcale ograniczony. Mnie zdawało się, że głuchy pies mnie ograniczy. Stało się jednak inaczej. Głuchy pies pokazał mi, że można wszystko brać w życiu takim jakim jest i mieć z tego niezłą frajdę. Nie słyszeć złych słów innych ludzi, cieszyć się z tymi którzy są mili dla Ciebie i być oddanym tym ludziom którzy Ciebie kochają.
Tego nauczył mnie mały głuchy bull, który obchodzi dziś swoje pierwsze urodziny, a właściwie obchodzimy je my a ona jak zwykle jest z nami.

PS. Waflowanie jest naszym określeniem na każdego rodzaju mizianie,kizianie,głaskanie i buziaki 😉 – Magda

Działka – czyli historia specjalna

Dziś będzie niecodziennie gdyż psiak o którym przeczytacie nie ma swojego domu i opiekuna który mógłby pokazać co znaczy ciepły kąt i ręce zawsze gotowe do miziania. Sunia którą za chwilę poznacie przebywa w schronisku w Elblągu i czeka na tego jedynego człowieka który zapewni jej poczucie bezpieczeństwa tak bardzo potrzebnego każdemu z nas. Moja gorąca prośba o udostępnienie tego posta dalej aby zwiększyć szanse Działki na adopcję i odpowiedzialny dom!

984265_329172253951079_4801874283364166303_nHistoria Działki rozpoczyna się w 2009 roku, w którym została odłowiona z elbląskich ogródków działkowych w zaawansowanej ciąży. Od samego początku sunia reagowała na niektóre dźwięki, lub nie reagowała na nie wcale. Wszyscy przyjęli zatem, że nie słyszy, choć do dzisiejszego dnia nie daje nam to spokoju i planujemy wybrać się z Działką na specjalistyczne badania słuchu (w Olsztynie jest Poliklinika która wykonuje badania BAER). Przez całe 6 lat, które sunia spędza w schronisku, zdarzały się incydenty, w których atakowała inne psy. Przez kilka pierwszych lat pobytu w przytułku Działką opiekowała się wolontariuszka- zaufały sobie na tyle, że sunia była puszczana luzem ze smyczy na długich i wyczerpujących spacerach. Same spacery i kontakt z człowiekiem sprawiają tej suni wiele przyjemności, ona kocha ludzi, przede wszystkim tych, którzy dają jej chwilę ciepła, czy zapewniają bezpieczeństwo. Ogon zawsze szybciej merda na widok dzieci, choć Działka ze szczęścia potrafi podgryzać, nie robi tym jednak nikomu krzywdy, przy tym jest karna i szybko się uczy. Opanowała chodzenie na smyczy, czy zakładanie kagańca w bardzo krótkim czasie. W 2014 roku do Działki po raz pierwszy uśmiechnęło się szczęście- niestety nie na długo. Znalazła dom, a chwilę później z powrotem wróciła do schroniska. Według relacji jej byłych „właścicieli” uciekła z posesji i goniła do innych psów. Miała wtedy cieczkę i pewnie to było powodem tych wędrówek, jednak ludzie, z obawy przed tym, że zaatakuje któregoś z psów sąsiadów, postanowili ją oddać… Po powrocie do schroniska została wysterylizowana i zyskała kolejną dobrą duszyczkę, pragnącą jej pomóc, zabierającą na spacery i dbającą o nią. Od niedawna udało się również zresocjalizować Działkę, jeśli chodzi o kontakty z innymi psami- wychodzi z nimi na spacery, nie przeszkadza jej ich płeć, czy wielkość. Działka może mieć już około 8-9 lat, ale to nadal żywy pies, w pełni sił. Uwielbia zabawę. Koty jej nie interesują.. Wolontariuszka, która się nią zajmuje naprawdę ją kocha i stara się zapewnić jej wszystko, co najlepsze- jednak sunia potrzebuje miejsca tylko dla siebie- potrzebuje SWOJEGO przyjaciela, opiekuna i przewodnika. Czy los się jeszcze odmieni? Czy ktoś da jej szansę i sprawi, że ta sunia choćby na ostatnie lata swojego życia naprawdę zazna, czym jest dom?

Zapytałam wolontariuszkę która opiekuje się Działką jak sunia reaguje na komendy optyczne bo to również ważna kwestia.

Na sygnały optyczne reaguje, patrzy i jest czujna.. na razie mamy za mało czasu aby szkolić ją. Jedno co ma wypracowane to to że jak podgryza jak się ją odpycha delikatnie i macha palcem to się wycisza.

10178060_315653181969653_120239322230583738_n 10360352_358239277711043_7995114080390727904_n 10502054_315653151969656_2811322257004788762_n 10846042_315652991969672_4008422018878929069_n 10854321_322295317972106_419094074028018211_o 10904572_324212104447094_2747499563241837008_o 10918927_324212117780426_8258557834449561103_o 11069397_355899381278366_4034998822232345042_nZdjęcia Małgorzata Wilińska

Mamy nadzieję,że historia Działki zakończy się happy end’em i dziewczyna znajdzie swojego ukochanego ludzia 🙂 Pamiętajcie o udostępnieniu suni!

Tuli i Karolina

Dziś (po małym poślizgu czasowym…) chcę Wam przedstawić Karolinę i jej adoptowaną sunię Tuli. Dziewczyny mimo trudności pracują zawzięcie 🙂 Oto przykład na to,że właściciele głucholców nie zawsze mają łatwo ale dzięki uporowi i miłości można wiele zdziałać!

01

 Kilka informacji o Was i Twoim zwierzyńcu 🙂

Mam na imię Karolina. Jestem ludzką mamą kilku zwierzaków: Tuli – suczka, Kicia – kotka oraz szczurów: dziewczynki –  Zuri, Ziva, Małpka, trzy Szczurkieterki (albinoski wyciągnięte z laboratorium, bardzo trudno je rozróżnić! Nie dość, że tak samo wyglądają, to mają prawie identyczne charakterki)  i chłopcy: Cziken i Mojo oraz tymczasy. Wszyscy są adoptowani, wykastrowani i, mam nadzieję, szczęśliwi. Staram się pomagać zwierzętom jak mogę-obecnie głównie szczurom. Jestem również mamą, już dorosłej, ludzkiej córki 🙂 oraz feministką.

Jak głucholec do Ciebie trafił?

W marcu 2013 roku musiałam niespodziewanie pożegnać się ze swoją ukochana sunią, Axą – suczka odeszła przez błąd lekarza weterynarii. Wiedziałam, że będę chciała przygarnąć jakiegoś psiaka, ale byłam w takim szoku po stracie Axy, że nie byłam w stanie adoptować jakiejś bidy od razu. Po jakimś czasie zaczęłam zwracać uwagę na ogłoszenia, szczególnie, że jedna ze znajomych wstawia na fejsbuku po kilka ogłoszeń o psiakach do adpocji dziennie. Na początku przeglądałam ogłoszenia o rudych suniach, podobnych do Axy, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. Pewnego dnia Alicja wstawiła na swoją tablicę FB ogłoszenie Tuli (która wówczas miała na imię Maja) i coś zaiskrzyło. Miałam ochotę od razu zadzwonić i po nią jechać, ale opanowałam się, bo przyszło mi do głowy, że nie dam rady z głuchym psem, ale nie mogłam przestać o niej myśleć i po kilku dniach zadzwoniłam. Jednak, przed adopcją, chciałam wiedzieć jaka będzie reakcja suczki na kota, ponieważ mam Kicię, która ma kardiomiopatię przerostową i nie chciałam narażać kota na zbyt duży stres. 
Wszystko zostało sprawdzone, miało być pięknie. Nie udało załatwić się transportu wtedy, kiedy chciałam, a postanowiłam wziąć sunię jak najszybciej (od momentu mojej decyzji o adopcji, to zabrania suni mineło ok tydzień). Ponieważ pracuję, chciałam zabrać ją kiedy mam kilka dni wolnych. Pojechałam więc pociagiem, z Warszawy do Radomia (suczka była tam w schronisku). I tak, na początku listopada 2014 Tuli zjawiła się u nas w domu. Okazało się, że opiekunowie suni minęli się z prawdą ogłaszając ją: miała mieć 3–4 lata – ma 6; była utuczona – wciąż się odchudza; na kota miała reagować spokojem – zbytnio się ekscytuje; miała dogadywać się z innymi psami – wykazuje do nich agresję. Jedyną prawdziwą informacją było to, że jest głucha. Miała szczęście, że trafiła na mnie, bo ja jej nie oddam- pracujemy razem i mam nadzieję, że będzie ok. Ale wiele psów, przez takie właśnie kłamstwa wydających, wraca z adopcji. Pół biedy, jeśli „nowy” właściciel odda psa, ale pewna część ludzi, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, po prostu wyrzuca zwierzęta. Trochę się rozpisałam, ale tak własnie Tulka trafiła do mnie. Imię też nie jest całkiem przypadkowe – Tuli znaczy „głucha” w języku indonezyjskim 🙂
O początkach wspólnego szkolenia
Zanim pojechałam po Tuli, zaczytywałam się w informacjach o szkoleniu głuchego psa. Fajnie, że jest ten blog, ponieważ większości o życiu z niesłyszącym psem dowiedziałam się z anglojęzycznych stron, po polsku jest niewiele rzetelnych stron. Cały czas jesteśmy w trakcie szkolenia, ćwiczymy same, miałyśmy jedno spotkanie z behawiorystką/trenerką. Przy adopcji dowiedziałam się, że suczka nie była nigdy szkolona, nie zna żadnych komend. Dodatkowo, wcześniej mieszkała na podwórku, miała mały kontakt z człowiekiem. Trochę obawiałam się, że sama nauczyła się pewnych reakcji na jakieś ruchy ludzkie, o których ja nic nie wiem i że będzie ciężko wprowadzić nowe. Wyszło na to, że nie jest tak źle. Na początek, uczyłyśmy się mieszkania w bloku – poszło szybciej niż się spodziewałam – suczka sikała przez 2-3 dni, klocki robila na dworze. Zdarzyły się jej jeszcze poźniej jakieś wypadki, ale z innych przyczyn niż nieumiejętność zachowania czystości w mieszkaniu. 
Kiedy jesteśmy w domu, nauka idzie dobrze. Suczka nawiazuje kontakt wzrokowy, bardzo chętnie wykonuje migowe polecenia jak już załapie o co mi chodzi. Przy misce jest grzeczniutka, mogę włożyć jej rękę do pyska w trakcie karmienia, w ogóle nie protestuje. Niestety, z kotem się nie dogadała, tak jak chciałam. Przez pierwsze kilka dni faktycznie nie zwracała uwagi na kotkę, ale jak kicia zaczęła wychodzić, reakcje Tul przekształciły się w nadmierną ekscytację.. Kicia wcześniej żyła w pelnej zgodzie z Axą, miałam nadzieję, że z Tul też bedzie ok. Nadal, kiedy zostają same, są w osobnych pokojach. Sunia już wie, że kota nie można za bardzo denerwować, bo można boleśnie oberwać, ale przez trudne początki, kotka nie ufa psu. Robią postępy, ale na pełną zgodę musimy jeszcze poczekać. 
Najtrudniejszym wyzwaniem są spacery. Poczatkowo, kiedy Tul widziała człowieka, szczególnie dzieci i ludzi z wózeczkami na zakupy lub inne psy, dostawała jakiegoś amoku, całkowicie mnie ignorowała, szarpala się, wyła, żeby tylko się dostać do „celu”. Zdarzały się sytuacje, kiedy musiałam jej założyć kaganiec, bo tak zawzięcie gryzła smycz, że obawiałam się, że przegryzie. Dlatego właśnie poprosiłyśmy o konsultacje profesjonalistkę. Trenerka podpowiedziała i pokazała mi co robić (właśnie sobie uświadomiłam, że muszę się odezwać na ocenę naszych postepów), więc ćwiczymy – codziennie, na każdym spacerze. Sunia zrobiła postepy, moim zdaniem całkiem spore- nie wpada w amok, nawiązuje kontakt wzrokowy, nie szarpie się jak szalona, przestała wyć. Nadal poszarpuje przy niektórych psach, szczególnie większych i tych rozwydrzonych, wyprowadzanych bez smyczy, mimo że się nie słuchają. Mam nadzieję, że dojdziemy do momentu, w którym suczka przejdzie obok drugiego psa patrząc na mnie, zamiast na niego 🙂 Uważam, że największym moim dotychczasowym sukcesem w szkoleniu jest nauczenie suni zabawy i przytulania. Tul nie wiedzieła do czego służy sznureczek czy piłeczka, a kiedy chciałam ja przytulić, denerwowała się i wyrywała. Całe szczęście, szybko odkryła, że to nic strasznego 🙂
1545542_687747647989420_5620777863658517438_n
Czy wiadomo jak straciła słuch?
Podobno Tuli urodziła się głucha ale badań nie robiłyśmy.
Jak ludzie reagują na informację,że jest głucha?
Są zdziwieni. Nie domyślają się, że sunia jest głucha. Najczęściej reakcje są pozytywne, sunia zrobiła furorę na osiedlu, szczególnie wśród ludzi starszych i dzieci, co mnie na początku bardzo dziwiło, ponieważ Axa uważana była za „groźną”, mimo, że była bardzo dobrze „wychowna”.
10458866_719662284797956_8124692978212750736_n
Ogólne wrażenia z posiadania głuchego psa? 
Zanim Tuli dołączyła do mojego stadka, po przeczytaniu różnych stron na temat życia z głucholcem, spodziewałam się większych trudności. W rzeczywistości, życie z psem niesłyszącym nie różni się aż tak bardzo od posiadania słyszących zwierzaków. Wiadomo, że są różnice, jak to, że pies nie czeka pod  drzwiami kiedy wracam z pracy, chyba, że akurat nie śpi i łazi po mieszkaniu. Pokazywanie psu, że się wychodzi z pokoju czy też dotykowe zwrócenie uwagi, aby pokazać komendę do wykonania ale nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe. Axa, mimo, że była słysząca, również znała bezgłosowe komendy. Dla mnie osobiście, najbardziej odczuwalną różnicą jest fakt, że nie puszczam suni na spacerach. Na krótsze chodzimy na dwumetrówce, na bieganie – na dziesięciometrowej lince.
03 08 lobuz
Dziękuję Karolinie,że zechciała dla nas napisać o sobie i Tuli 🙂 Jak widzicie każdy głucholec jest inny ale łączy je poświęcenie i oddanie Pańciostwa 🙂